Witam Was Cieplutko.
Wiem, nie bylo mnie od dluzszego czasu tutaj. Coz moge powiedziec tak wyszlo, zlozylo sie na to duzo czynnikow. Najwiekszy z nich to wina mojego lenistwa ( probuje z nim walczyc ale nieudolnie mi idzie) oraz brak czasu i weny.
Jakis czas temu duzo zmienilo sie w moim zyciu a dodatkowo szykuja sie jeszcze wieksze zmiany niz dotychczas. A w zwiazku z tym ze sylwester byl juz ladnych kilka tygodni temu postanowilam gdzies spisac swoje male postanowienia. Niekoniecznie noworoczne, ale chce zaczac nad nimi w koncu pracowac. Mysle ze opublikowanie ich i mowienie o nich w koncu zmobilizuje mnie do zrobienia czegos fajnego w swoim zyciu. Mam tez nadzieje ze uda mi sie w jakis cudowny i magiczny sposob przegonic wszystkie cechy lenia ktore zadomowily sie u mnie bez zadnego ale natomiast teraz nie moge sie ich pozbyc za cholere!
A wiec oto moja mala lista rzeczy ktore chcialabym zmienic:- po pierwsze: chcialabym zadbac o lepsza relacje w zwiazku z moim partnerem. Oboje mamy dominujace charaktery i wystarczy tylko iskra do tego zeby ktores z nas wybuchlo. Pada wtedy za duzo niemilych slow i robi sie nie przyjemnie.
- po drugie walcze o to zeby stac sie bardziej systematyczna w tym co robie. Dotyczy to bardzo roznych rzeczy od ogarniecia ostatnch dwoch miesiecy szkoly sredniej, poprzez dbanie o siebie i mieszkanie a chcac nie chcac konczac na blogu. Ale o tym ostatnim to postaram sie napisac osobny post o pomyslach ktore wpadly mi przez te ostatnie tygodnie do glowy.
- po trzecie chce zaczac dbac regularnie o siebie, swoje cialo, swoj umysl. W koncu stare powiedzenie mowi " w zdrowym ciele, zdrowy duch'. Wychodzi na to ze u mnie i z jednym i z drugim nie jest dobrze a powiedzialabym nawet ze fatalnie. Dlatego mysle ze pojawi sie sporo nowych kategori na blogu .
Mysle ze narazie to bedzie wszystko poniewaz jak sami widzicie to wszystk jest dosc ogolnikowe ale coraz to nowsze pomysly rodza sie w mojej glowce. Dobranoc Wam, nieasertywna.
nieasertywna
niedziela, 8 lutego 2015
poniedziałek, 22 grudnia 2014
Zimowa jesień.
22 grudnia początek kalendarzowej zimy, a tymczasem za oknem od kilku dni typowo jesienna pogoda. No pomijając oczywiście już te wszystkie drzewa bez liści :-)
Nie wiem jak Wy, ale ja osobiście jestem za taką pogodą, która obecnie jest w Warszawie.
Zdecydowanie bardziej wole jechać z parasolem w ręku i kaloszami na nogach w miasto, przy dodatniej temperaturze niż zasuwać i załatwiać sprawy przy minusowych temperaturach, gdzie chwile po wyjściu z domu człowiekowi zamarza cała twarz.
Nie wiem jak Wy, ale ja osobiście jestem za taką pogodą, która obecnie jest w Warszawie.
Zdecydowanie bardziej wole jechać z parasolem w ręku i kaloszami na nogach w miasto, przy dodatniej temperaturze niż zasuwać i załatwiać sprawy przy minusowych temperaturach, gdzie chwile po wyjściu z domu człowiekowi zamarza cała twarz.
Jednak wiem, że są na tym świecie i zwolennicy zimy i białego puchu. Jestem ciekawa jak Wy czujecie magię świąt, gdy za oknem brak śniegu?
piątek, 28 listopada 2014
Aby chciało się chcieć!
To naprawdę nie lada wyzwanie, gdy z dnia na dzień człowiek podejmuję decyzję o tym, że chcę zmienić swoje życie. Chcę zmienić styl bycia, relacje z partnerem/partnerką czy chociażby chcę zacząć się lepiej odżywiać. Ma ułożony już cały plan w głowie jednak napotyka pewną przeszkodę.
"Nie chcę mi się, nie mam siły, ani ochoty. Lepiej zostanę tu gdzie teraz jestem. NA KANAPIE"
Znacie to? Ja znam to, aż za dobrze, a jako osoba z depresją bądź stanami depresyjnymi, jak kto woli, naprawdę wiem co mówię. A piszę to dziś dlatego, że właśnie poraz kolejny jestem w życiowej kropce i nie wiem co zrobić aby chciało mi się chcieć.:-(
Chciałabym podnieść się rano z łóżka, obok ukochanej osoby, z uśmiechem na ustach i powiedzieć samej sobie, że w końcu mi się chcę. Niestety, poraz kolejny leże tydzień w domu, bo psychicznie czuję się, jak warzywo. Nie jestem w stanie zebrać sie i zrobić czegoś pożytecznego, ze swoim życiem. A jeszcze dochodzi ten cholerny brak wsparcia ze strony bliskich. Każdy myśli o sobie, o tym czego oczekuję od nas, ale żeby w zamian dać coś od siebie to już nie jest tak łatwo.
Najgorzej jest gdy napotykasz się z opiniami i to od bliskich, że przecież depresja to nie jest choroba, wystarczy się ogarnąć i zacząć normalnie żyć, chodzić do szkoły, uczyć się. A więc mówię teraz głośno i otwarcie do wszystkich TO JEST NAJGORSZE CO BLISKA OSOBA MOŻE ZROBIĆ DLA OSOBY Z DEPRESJĄ!!!!!!!! Bo Wy, którzy nie chorujecie, nie potraficie zrozumieć jak to jest pomimo brania leków, chodzenia na terapie czy jeszcze innych rzeczy prowadzić w sobie wewnętrzną i nieustanną walkę tylko po to, ABY CHCIAŁO NAM SIĘ CHCIEĆ! Być może komuś wyda się to głupie, ale wczoraj przez dwie godziny zmuszałam się do pójścia do łazienki i wykąpania. Trudno. Tak właśnie jest.
Przepraszam jeśli ktoś poczuł się urażony tym wpisem, chciałam Wam tylko przybliżyć w pewien sposób jak na codzień czuję się osoba z depresją, która nie ma wsparcia od najbliższych.
Jeśli ktokolwiek z Was ma jakieś swoje, sprawdzone i przetestowane metody co robić, aby stan wegetowania jak ja to mówię trwał jak najkrócej z chęcia przetestuje. Buziaki!:-)
"Nie chcę mi się, nie mam siły, ani ochoty. Lepiej zostanę tu gdzie teraz jestem. NA KANAPIE"
Znacie to? Ja znam to, aż za dobrze, a jako osoba z depresją bądź stanami depresyjnymi, jak kto woli, naprawdę wiem co mówię. A piszę to dziś dlatego, że właśnie poraz kolejny jestem w życiowej kropce i nie wiem co zrobić aby chciało mi się chcieć.:-(
Chciałabym podnieść się rano z łóżka, obok ukochanej osoby, z uśmiechem na ustach i powiedzieć samej sobie, że w końcu mi się chcę. Niestety, poraz kolejny leże tydzień w domu, bo psychicznie czuję się, jak warzywo. Nie jestem w stanie zebrać sie i zrobić czegoś pożytecznego, ze swoim życiem. A jeszcze dochodzi ten cholerny brak wsparcia ze strony bliskich. Każdy myśli o sobie, o tym czego oczekuję od nas, ale żeby w zamian dać coś od siebie to już nie jest tak łatwo.
Najgorzej jest gdy napotykasz się z opiniami i to od bliskich, że przecież depresja to nie jest choroba, wystarczy się ogarnąć i zacząć normalnie żyć, chodzić do szkoły, uczyć się. A więc mówię teraz głośno i otwarcie do wszystkich TO JEST NAJGORSZE CO BLISKA OSOBA MOŻE ZROBIĆ DLA OSOBY Z DEPRESJĄ!!!!!!!! Bo Wy, którzy nie chorujecie, nie potraficie zrozumieć jak to jest pomimo brania leków, chodzenia na terapie czy jeszcze innych rzeczy prowadzić w sobie wewnętrzną i nieustanną walkę tylko po to, ABY CHCIAŁO NAM SIĘ CHCIEĆ! Być może komuś wyda się to głupie, ale wczoraj przez dwie godziny zmuszałam się do pójścia do łazienki i wykąpania. Trudno. Tak właśnie jest.
Przepraszam jeśli ktoś poczuł się urażony tym wpisem, chciałam Wam tylko przybliżyć w pewien sposób jak na codzień czuję się osoba z depresją, która nie ma wsparcia od najbliższych.
Jeśli ktokolwiek z Was ma jakieś swoje, sprawdzone i przetestowane metody co robić, aby stan wegetowania jak ja to mówię trwał jak najkrócej z chęcia przetestuje. Buziaki!:-)
sobota, 1 listopada 2014
wtorek, 28 października 2014
Subskrybuj:
Posty (Atom)